Skoro już raz uchwyciliśmy się
tematyki ślubnej, to, żeby zachować jakąś logiczną ciągłość,
pozostańmy w tym kręgu zagadnień również przy okazji tego wpisu.
Dzisiaj jednak podejdziemy do tematyki ślubnej w trochę inny
sposób, skupiając się nie na ubraniach, lecz dodatkach, których
odpowiedni dobór i skomponowanie to problem wcale nie mniejszego
kalibru niż zakup sukienki, bolerka albo butów. Biżuteria
to swoistego rodzaju kropka nad „i”, która powinna stanowić
zwieńczenie całej misternie tworzonej kreacji. Niestety równie
często bywa tak, że źle dopasowana biżuteria potrafi
równie dobrze wszystko popsuć i zniweczyć cały trud włożony w
to, aby tego szczególnego dnia panna młoda prezentowała się
zjawiskowo.
W jaki zatem sposób, według jakich
kryteriów powinna być dobierana biżuteria ślubna? W moim
odczuciu błędem najczęściej popełnianym jest wychodzenie z
mylnego, lecz niestety powszechnie niemal obowiązującego założenia,
że koniecznie musi być dużo i koniecznie musi być drogo. Ta
strategia ma z reguły katastrofalny finał, bo panna młoda nie
dość, że ma bransoletki, kolczyki i pierścionki na każdym palcu,
to jeszcze dodatkowo jej czoło zdobi... diadem.
Biżuteria ślubna, czyli o tym, że panna młoda to nie choinka
A przecież panna młoda to nie
choinka, żeby ją obwieszać świecidełkami. Umiar to wielka cnota,
która powinna obowiązywać każdej dziedzinie życia. Ślubna
biżuteria powinna być skromna i subtelna, podkreślająca
nie bogactwo, lecz urodę. No i oczywiście powinna licować z rangą
wydarzenia, czyli preferowane są klasyczne kształty kolczyków w
klasycznych miejscach ciała. Nie w nosie, wardze czy brwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz